1. BRUTUS
2. BYĆ
DWORCOWYM GOŁĘBIEM
3.
CHOROBA WŚCIEKŁYCH LUDZI
4. EFEKT MILENIUM
5.
KIEDY POZNASZ MÓJ GENOM
6.
MAM NADZIEJĘ
7.
MATUZALEM
8. MOJA MASKA
9. NAWIGACJA
10.
NEKROPOLIS
11.
NIEUCHRONNOŚĆ
12.
POSTMODERNA
13.
POWSZEDNI DZIEŃ
14.
PRODUCENCI PROGRAMU
15. PROGNOZA
16. ROZCZAROWANIE SYZYFA
17.
STRUMIEŃ ZAPOMNIENIA
18.
W MIEŚCIE KOLOROWYCH WITRYN
19.
WŁADCA
20.
Z PODRÓŻNEJ SAKWY
1. BRUTUS
BRUTUS był moim najlepszym przyjacielem
bezinteresowna przyjaźń
to takie szlachetne uczucie
kiedy wycierał ostrze
myślał sobie pewnie
że drobna nauczka
przyda się przyjacielowi
a nawet jest wskazana
dla mojego dobra
dla psychicznej równowagi
niestety jego kolejnych myśli
nie mogłem zobaczyć
zrobiło się zbyt ciemno... .
2. BYĆ DWORCOWYM GOŁĘBIEM
Chciałbym być dworcowym gołębiem
Z drugiej zmiany
Zajętym zbieraniem okruchów losu
Pomiędzy ławkami wiecznej poczekalni
I zostawionymi przed chwilą neseserami
Obojętnie patrzącym
Jak ludzie niosą
Swoje powszednie zapachy
Swoje życie w walizce
Spiesząc się
Na oszalały ekspres do nikąd
Lub tylko wysłużony
Codzienny osobowy bez większych perspektyw
Chciałbym być dworcowym gołębiem
O piórach czarnych jak woda w studni
Obserwującym ze stoickim spokojem
Pędzącą w kłębach pary przez perony
Lokomotywę Czasu
3. CHOROBA WŚCIEKŁYCH LUDZI
Kiedy nie poznajesz
własnych słów
eksplodujących w powietrzu
Nie rozumiesz
Własnych myśli
Powiązanych w pętle
Kiedy noc jak
Znudzony oszust czeka na okazję
By odejść rano
i zabrać wszystko
W obcym pokoju
gdzie stoją dzbany
pełne łez
Pustka po krzyku
Ktoś wsunął oset
pod poduszkę
Ciszy nie da się zakrzyczeć
Pustki nie można dotknąć
Chodząc w cierniowym kaftanie
Chowając nadzieję w pięści
4. EFEKT MILENIUM
Minął rok zerowy
Skasowały się dane
Stanęły baterie
marzenia wyczerpane
Wszystko już było
Dawno się znudziło
Otwiera paszczę
Plastikowa kultura
Plastikowe jedzenie
Nylonowy burak
Połyka wszystko
wielka czarna dziura
Tam gdzie były nadzieje
Pozostała chałtura
Wszystko już było
Dawno się znudziło
5. KIEDY POZNASZ MÓJ GENOM
Kiedy poznasz mój genom
Wszystko będzie stracone
Uśmiechniesz się spoza szkieł
I potem jednym ruchem wyłączysz świat...
6. MAM NADZIEJĘ
Mam taką wielką nadzieję
Dlaczego doprawdy nie wiem
Kiedy świtu widzę promienie
I kiedy znajduję Ciebie
Noce z ołowiu
Są takie noce z ołowiu
Pełne ciemnych oparów
Pełne dusznego bezwładu
Wtedy właśnie
Brudnej ulicy na przekór
Mam taką wielką nadzieję
7. MATUZALEM
urodzin
nie obchodzi
nikt a szczególnie on
nie pamięta, których...
wsłuchuje się każdego dnia
w pustkę nieistnienia
i daleki szum cywilizacji
nie chce mieć z tym nic wspólnego
przyzwyczaił się do bezruchu
jak do porannej herbaty
a ponieważ słabo widzi
wydaje się nie dostrzegać
swojej samotności
ona wynika przecież
z kinematyki życia
8. MOJA MASKA
Nie chciałem
Żeby ktokolwiek wiedział
Co przychodzi mi do głowy
Gdy wybierałem właściwe myśli
Spośród myśli sadystycznych, faszystowskich
Ludobójczych.
Miałem wrażenie, że grzebię w zgniłych odchodach
I robactwie.
Doprawdy dziwię się że ten cały folklor
nie wylazł mi uszami,
kiedy patrzyłem komuś w oczy
Emitując piękne zdania złożone,
Pełne imiesłowów
Rozwiniętych orzeczeń i podmiotów domyślnych
Coraz więcej wysiłku wkładam
w utrzymanie na twarzy
w miarę znośnej dla oka
i WIARYGODNEJ
MASKI
9. NAWIGACJA
Unoszę się wysoko
Do chmur zimnych wilgocią
Rozpościeram ramiona-
Szarpie je wiatr
Wiatr w podartej chustce
Stary zdziecinniały satyr
Chwytam go za kudły
Zrobione ze srebrnych nitek
I gdy mnie porywa
Słyszę jego radosny śmiech
Huragan wznieca brunatne tumany
Wirując w nim trzeba uważać
By nie zrobić sobie krzywdy
Szczególnie niebezpieczne
Są połamane konary
Resztki jedzenia i butelek
Oraz przerażone i rozcapierzone koty
KTÓRE UNOSI WIR
10. NEKROPOLIS
Martwe miasto
Opuszczone przez ostatnie autobusy
Dawni przyjaciele śpią
u boku obrażonych żon
otuleni stuletnim bluszczem
Oni nie wiedzą jak bardzo się mylą
Znają tylko swoją powtarzalną rzeczywistość
Znają tylko prywatną nudę zakrapianą octem ironii
A ich zdjęcia z połamanymi rogami
Wyblakły już dawno w albumach
Śpią wszyscy ignorując wschód słońca
Ostatni literat zakrztusił się swoim wierszem
I zmarł zgorzkniały na rogu ulicy
Przed obudzeniem się wróbli
A ponieważ nie było świadków
Dzieło znikło bezpowrotnie
Ptaki rozdziobały litery
11. NIEUCHRONNOŚĆ
Siedzę na strychu świata
Przepisując mój życiorys
Po raz setny innymi słowami
I każdego dnia widzę
słabiej swoją przyszłość
obrazy rozmazują się na szybie
i liter niewiele już widzę
domyślam się że niewiele znaczą
w równych kolumnach ustawione
Mój legion, który posłałem
do boju przeciw największemu wrogowi
obojętnie czekającemu na mnie
Cierpliwy i beznamiętny
Kruszy świątynie i biurowce
Siedzi w koronie z uschniętych motyli
Patrząc wodnistymi oczyma
Na tych co się miotają
W godzinie szczytu
I z całą pewnością
ma amnezję
patrzy na mnie
ale widzi tylko
chmury uciekające
przed szarym wiatrem
a przecież jest bezchmurnie
12. POSTMODERNA
Wszystko już było
Wszystko się znudziło
Niemiło i kicz
Fotografie obrazy
Oraz wiersze reklamowe
Sztukę sztuczną z zasady
Zastąpiła cyrkowa rutyna
W galerii komiksu
Przechadza się rolnik w berecie
I nareszcie rozumie
Tom sztuke
13. POWSZEDNI DZIEŃ
Powszedni dzień
Przymarznięty do szyby
Patrzy na mnie
Minę ma "Niezbyt"
Ma nadzieję
Na krótką rozmowę
O narzekaniu.
14. PRODUCENCI PROGRAMU
Wyrwą z ciebie każdą tajemnicę
W świetle jupiterów sprzedadzą to telewidzom
Czy jesteś ofiarą czy oprychem
Kamera już włączona
Więc niech się coś dzieje
Kroniki, Dzienniki i Wiadomości
Na całym świecie
Grzebią w śmietnikach
Bo nasze życie jest wysypiskiem
Na którym leżą stare taśmy
Więc niech się pani do kamery uśmiecha
Kierownik produkcji materiały wybiera
I swoje dzieło twarzami ozdabia
On na tych twarzach niewiele zarabia
Mrugające niebieskie oko
nieustannie hipnotyzuje miliony
Uczy uległości i łzy wyciska z oczu
Widzowie nie jedzą nie oddają moczu
I zrobią wszystko by dotrzeć przed ekran
Nic więcej nie pragną
Telewizja o nich zadbała.
15. PROGNOZA
Zwyczajnie
Jednym gestem
Albo jedną miną
Można zmienić pogodę
Było ciepło przed chwilą
Teraz wieje
Lecz proszę - nie rób tego więcej
Byś nie straciła szansy
Na słoneczny dzień
16. ROZCZAROWANIE SYZYFA
Wspinając się po stoku
Plastikowej góry
Miałem różnorakie wizje
Koloru niebieskiego
I w ich sztucznym blasku
Widziałem siebie
Wielkim i wzniosłym
Kiedy połamanymi paznokciami
Zostawiając krwawe ślady
Wdzierałem się na szczyt
Jedną ręką wisząc nad urwiskiem
Jakże byłem naiwny
Góra okazała się płaskowyżem
Pełnym śmieci i resztek
Z barów szybkiego trawienia
Wizje znikły
Poszedłem dalej
17. STRUMIEŃ ZAPOMNIENIA
Bezbronny
Bezradny
Bezdomny
Za stary
Na Litość
Jałmużna
Resztki
Strach
W kącie
pod murem
Celofanowa kołdra
Brudne łzy
Płyną po ścianie
Strumieniem
Lecz nie pamięta przyczyny
18. W MIEŚCIE KOLOROWYCH WITRYN
Zagubieni
Bez adresu
Zagubieni
W głębi
Jesteśmy jak szyldy
Uśmiechnięte
A w środku pęknięte
Nie mamy własnego kąta
W mieście kolorowych witryn
Chowamy marzenia
W wytartej kieszeni
Manekiny na wystawach
Rozdają obojętne gesty
puste spojrzenia
Nie ma dla nas miejsca
W mieście szklanych domów
Wspieramy się na ramieniu
Cudzych złudzeń
2098421643216498131686521
19. WŁADCA
Patrzę jak mucha
Kołuje nade mną
Słucham jak krople
Spadają do zlewu
Powtarzając
Kosmiczne echo
Nie ma tu obcych
Nie ma tu swoich
Gwiazdy spadają
Na glazurę
W samym rogu łazienki
Przy zimnej ścianie
Taki niewielki
Lecz potężny
Władca
Swego odosobnienia
Własnej sieci
20. Z PODRÓŻNEJ SAKWY
Przebyłem wiele mil
Przez dziury w moich kamaszach
Można odcedzić dobro od zła
Ale ciągle jeszcze czuję
Że jestem za progiem
Na plecach mam ślady stu wiatrów
W ustach huk pociągów
Szmery miliona kłamstw w głowie
Ale ciągle jeszcze ślady stóp
Układają się w ścieżki
Ale ciągle jeszcze słowa układają się
We frazy wiersza
|